Aktualności

Thriller dla Polski, Orły lepsze od Kanarków!

 

Łódź, Polska, 16-09-2014 - Po pasjonującym meczu Polska pokonała 3:2 Brazylię, w pierwszym meczu Grupy H. To był thriller, jakiego dawno nie było!

Obie strony miały przed meczem problemy z kontuzjami czołowych zawodników. Ostatecznie Stephane Antiga i Michał Winiarski podjęli decyzję, że kapitan biało-czerwonych mimo bólu kręgosłupa pojawi się na boisku, a Bernardo Rezende nie mógł skorzystać z usług Murilo. Sidao oraz Wallace czuli się jednak na tyle dobrze, że znaleźli się w kadrze Brazylii.

Mimo powrotu na boisko Winiarskiego Polacy od samego początku mieli problemy z przyjęciem zagrywki serwujących z ogromną dozą ryzyka Brazylijczyków. Gdy tylko piłka przeszła na polską stronę siatki, przyjmującym ciężko było dograć do Fabiana Drzyzgi, a temu – zgubić blok rywali. W efekcie zespół Bernarda Rezende szybko objął prowadzenie 7:3 i zdawało się, że kontroluje grę. Właśnie wtedy zgrywać zaczął Mariusz Wlazły, a wzmocniony Dawidem Konarskim (który zaczął podwójną zmianę) blok funkcjonował bez zarzutu. To pozwoliło odrobić straty jeszcze przed drugą przerwą techniczną, a potem, po kolejnym bloku, objąć prowadzenie 19:18. Jak zwykle wypełniona do ostatniego miejsca Atlas Arena eksplodowała z radości, a po kolejnej niemal uniosła się w powietrze, gdy Mariusz Wlazły skończył trwającą kilkadziesiąt sekund wymianę, w której aż cztery razy piłkę wystawiał libero Paweł Zatorski i dał Polsce dwupunktowe prowadzenie. Brazylijczycy zupełnie się pogubili, nie pomogło im nawet pojawienie się Raphaela w miejsce Bruna Rezende i pierwszego seta wygrali gospodarze. To był jeden z tych powrotów do gry, które wspomina się latami! Tym bardziej, że przecież poprzednie 12 setów podczas mistrzostw świata Polska z Brazylią przegrała, ostatni sukces notując… 44 lata wcześniej!

- Polska gra na tych mistrzostwach doskonale, to wasz najlepszy turniej od lat – stwierdził  przed meczem Bernardo Rezende, chwaląc wcześniejsze występy Polaków. Początek spotkania w Łodzi potwierdzał, że fenomenalny trener Canarinhos wcale nie kolorozywał, a doskonale wiedział, co mówi.

Drugi set był bliźniaczo podobny, ale… tylko do pewnego momentu. Tym razem podczas przerwy technicznej Brazylia prowadziła 16:11, a Polacy wyrównali na 21:21. I prowadzenia objąć nie zdołali, bo tym razem prowadzony przez Lucarellego atak brazylijski funkcjonował znacznie lepiej niż w pierwszym secie. Szalejący wcześniej przy linii Bernardo Rezende mógł się uspokoić, tym bardziej że Polacy mieli problemy, których nie rozwiązało pojawienie się na boisku Mateusza Miki w miejsce odczuwającego jednak ból mięśni pleców Winiarskiego. Nie wystarczyła im też równa, wysoka forma skutecznego Mariusza Wlazłego, który w pierwszych dwóch setach skończył 13 z 19 ataków, pomagając również zespołowi mocną, stabilną zagrywką.
Brazylia, dla której był to pierwszy występ w Łodzi w tych mistrzostwach dobrą grę kontynuowali także w kolejnej partii. Od samego początku doskonale serwowali, a najwięcej problemów polskim przyjmującym sprawiał Lucas Saatkamp. Brazylia udowadniała, dlaczego uważana jest za najlepszy zespół XXI wieku - nie miała w tej części gry słabych punktów. Polacy, którzy z każdym rozegranym w Łodzi meczem wznosili się wyżej, tym razem mieli podcięte skrzydła.

Podopieczni Bernarda Rezende przede wszystkim przestali się mylić w ataku, kończąc w trzecim secie aż 65% akcji i wygrywając aż 25:14, a potem kontynuując dobrą grę zagrywką i blokiem w kolejnej partii.  Polacy robili jednak co w ich mocy, by podnieść się po nokaucie – mobilizowali się wzajemnie, walczyli o każdą piłkę i wywierali na rywalu presję w każdym momencie, w którym rywal choć trochę zwalniał tempo. Nawet bez swojego kapitana biało-czerwoni pokazywali, że to może być ich turniej, że mimo kłopotów nie odpuszczą ani na moment. Pomagał im zresztą nie tylko będący maskotką kadry orzeł, tańczący wokół boiska, ale także będący tego dnia poza dwunastką Andrzej Wrona, który ze szczęścia aż kopnął piłkę pod sufit, gdy atak na 17:15 zakończył Wlazły. Brazylijscy przyjmujący mieli ogromny problem z serwisami Marcina Możdżonka, który po trzecim secie zmienił Piotra Nowakowskiego, uszczelniając także blok. W tym okresie hala nie cichła ani na moment, poziom decybeli pewnie przewyższał pewnie ten powstający przy starcie odrzutowca. A to do lotu znów zrywali się Polacy, którzy czwartego seta wygrali 25:18!

Tie-break zaczął od skutecznych ataków Mateusz Mika, znów nie do zatrzymania był Wlazły i Polska objęła prowadzenie 4:1, a Rezende musiał prosić o czas. Po raz kolejny wzywał swoich graczy jeszcze przed przerwą techniczną, gdy wynik brzmiał 7:2! Zdołał jednak wpłynąć na swoich graczy na tyle, że zdobyli kolejne trzy punkty i poziom emocji znów stał się wręcz niebotyczny i to nie tylko na trybunach, ale także na boisku – był tak wysoki, że za spór pod siatką czerwoną kartką ukarany został Michał Kubiak, a zdobyty punkt pozwolił Brazylijczykom wyrównać na 8:8. Prowadzenie objęli po podwójnym bloku świetnych w tym elemencie Lucasa i Lucarellego na Mariuszu Wlazłym, ale utrzymać go nie zdołali. Obronili piłkę meczową przy stanie 14:13, potem sami mieli szansę, by skończyć to spotkanie przy wyniku 14:15. Ostatecznie o wyniku przesądził udany challenge Polaków, po którym stało się jasne, że wygrają 3:2 i zrobią pierwszy krok do półfinału mistrzostw świata.

Polska – Brazylia 3:2 (25:22, 22:25, 14:25, 25:18, 17:15)

Polska: Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Piotr Nowakowski, Mariusz Wlazły, Michał Winiarski, Karol Kłos oraz Paweł Zatorski (libero), Dawid Konarski, Paweł Zagumny, Mateusz Mika, Rafał Buszek, Marcin Możdżonek, trener: Stephane Antiga.

Brazylia: Bruno, Lucarelli, Lucas, Visotto, Fonteles, Sidao oraz Mario (libero), Felipe Silva (libero), Raphael; trener: Bernardo Rezende.

Widzów:  12 100

Aktualności